🐘 Czego Nie Można Wwozić Do Holandii

Trzeba też podkreślić, iż firmy kurierskie często wprowadzają dodatkowe ograniczenia i na swoich stronach internetowych informują, co można wysłać w paczce do Holandii, a czego w niej nie umieszczać. Podobnie jak przy przesyłkach krajowych, tak i za granicę nie wolno wysyłać napojów alkoholowych. Trzeba to powiedzieć wprost – drony stają się coraz popularniejsze. Ich malejące ceny i rozmiary sprawiają, że coraz więcej osób zaczyna traktować je nie jako drogi, ekscentryczny gadżet dla wybrańców, a jak normalny dodatek do standardowo zabieranego w podróż sprzętu fotograficznego. Nie należy jednak zapominać, że posługiwanie się dronem wymaga głowy na karku. Nawet niewielka maszyna spadająca z 30-40 metrów może wyrządzić duże szkody – zwłaszcza jeśli na jej drodze stanie niespodziewający się niczego człowiek. Szukasz konkretnych przepisów dotyczących użytkowania drona w różnych krajach? Sprawdź tekst dotyczący ogólnych regulacji w Unii Europejskiej oraz drugi, „światowy” wpis, który staram się regularnie aktualizować: Regulacje dronowe na świecie. Podstawowe wymogi bezpieczeństwa Niezależnie od tego, czy latasz dronem w Polsce czy za granicą, zawsze pamiętaj o najważniejszych zasadach związanych z pilotażem takiej maszyny: Lataj tylko na otwartej przestrzeni i w zasięgu wzroku (chyba, że masz odpowiednie uprawnienia); Bezwzględnie nie lataj nad lotniskami lub w ich bezpośredniej okolicy; Nie lataj nad dużymi zgrupowaniami czy zbyt blisko budynków, pojazdów i innych przeszkód; Nie lataj w pobliżu linii wysokiego napięcia i innych budynków czy urządzeń, które mogą zakłócić komunikację na linii kontroler-dron; Nie lataj podczas pogody, która się do tego nie nadaje; I najważniejsze: MYŚL, do kurwy-nędzy, bo komuś może stać się kuku. Mołdawia – idealne warunki do lotu Sprawa komplikuje się jeszcze bardziej, kiedy zabieramy drona za granicę. Tu nie tylko musimy zadbać o spełnienie podstawowych wymogów bezpieczeństwa przed każdym lotem, ale również przygotować się merytorycznie. Ustawodawstwa wielu krajów mocno różnią się od wciąż dość lajtowego podejścia naszych rodzimych władz, a wiele osób zdaje się o tym nie pamiętać. W konsekwencji już na granicy może okazać się, że wzięcie ze sobą drona było naprawdę złym pomysłem. Zanim jednak dostaniemy się z naszym sprzętem gdziekolwiek, warto zadbać o jego właściwy transport. Transport drona za granicę Przewóz drona drogą lądową/morską Pomijając na razie kwestię niemożliwości wwiezienia drona do niektórych krajów, przywiezienie maszyny drogą lądową lub morską nie stanowi żadnego problemu. Tu najważniejszą kwestią jest odpowiednie zabezpieczenie sprzętu, tak żeby nie uszkodził się podczas transportu. Biorąc pod uwagę ciągły rozwój branży i to, że drony stają się coraz wytrzymalsze, wystarczy tu po prostu odpowiednio przystosowana torba fotograficzna albo wręcz dedykowany case, w którym zmieści się sama maszyna i większość akcesoriów (jak dodatkowe baterie, kable, zapasowe śmigła itd.). Pakując drona pamiętajmy o odpowiednim zabezpieczeniu śmigieł i innych, najbardziej narażonych na uszkodzenie elementów (w przypadku DJI Mavic Pro jest to na przykład, paradoksalnie, plastikowa osłona gimbala – ja musiałem kupić już dwie). Do tego celu przydają się różne customowe akcesoria, które za grosze można kupić choćby na Allegro czy – jeśli jesteśmy bardziej cierpliwi i bardziej oszczędni – na AliExpress. W niedalekiej przyszłości w oddzielnym wpisie pokażę Wam, z jakich sam korzystam. Dron na statku? Sprawdź! Jeśli chcecie przewieźć drona promem, to trzeba pamiętać, że niektóre przeprawy promowe – nawet krótkie – odbywają się na podobnych zasadach co loty. Przykładowo, przeprawa na Wyspę Man wiąże się z wymogiem nadania dużego bagażu do ładowni. Zawsze sprawdźcie wcześniej, jak ta kwestia wygląda w przypadku Waszego wyjazdu, bo zasady (w tym te dotyczące baterii – patrz niżej) mogą być podobne jak w przypadku lotu. Niby statek, a prawie jak samolot Przewóz drona samolotem Schody zaczynają się, jeśli chcemy zabrać naszego drona do samolotu. Na przeróżnych internetowych grupach pytania o przewóz drona drogą lotniczą pojawiają się praktycznie codziennie, dobitnie sugerując, że niektórzy użytkownicy maszyn latających mają poważne zaległości na polu obsługi wyszukiwarek internetowych. Tak naprawdę najważniejszą kwestią są baterie. Nikogo (zazwyczaj) nie interesuje, jaką kamerę ma Wasz dron i czy w ogóle jest to dron – zwłaszcza jeśli dopiero wylatujecie z Polski czy innego kraju europejskiego. Z tego względu najczęściej nie ma znaczenia, czy samą „jednostkę główną” przewozicie w bagażu nadawanym czy w podręcznym. W jej wypadku najważniejsze jest zachowanie zdrowego rozsądku i wzięcie pod uwagę, jak czasem traktowane są bagaże nadawane. Jeśli macie pewność, że Wasza maszyna jest dobrze zabezpieczona w walizce czy dużym plecaku, to śmiało nadajcie ją do luku. Ja osobiście – ze względu na wartość Mavica – wolę jednak wziąć go ze sobą do podręcznego i mieć pewność, że nikt nie pierdolnie nim do luku bagażowego niczym kulą do kręgli. Co się tyczy samych baterii: zgodnie z międzynarodowymi przepisami lotniczymi akumulatory do urządzeń elektronicznych (w tym najczęściej stosowane w dronach baterie LiPo) zostały podzielone na 3 kategorie mocy: do 100 Wh, 100-160 Wh oraz powyżej 160 Wh. W zależności od mocy naszej baterii, dotyczą jej różne wytyczne. Jeśli nie wiecie, jaką moc ma Wasza bateria, to wystarczy pomnożyć (mili)amperogodziny przez voltaż. Przykładowo, dla Mavica będzie to V x 3830 mAh. Wynik dzielimy przez 1000 (bo mowa jest o miliamperogodzinach, a nie o amperogodzinach) i otrzymujemy 43,66 Wh. Jak widać, nawet w przypadku dość potężnych baterii do DJI Mavic Pro, spokojnie „łapiemy” się na pierwszą kategorię. Co to oznacza? Ano to, że zdroworozsądkową, dowolną ilość tych baterii możemy mieć w bagażu podręcznym – zarówno w samym urządzeniu, jak i luzem. Nie ma potrzeby ich dodatkowego zabezpieczania, aczkolwiek jeśli koniecznie chcecie wydać te 20 ziko na LiPo-bagi, to na pewno nikt Was za to nie rozstrzela. Dobrą praktyką jest również przewożenie baterii nie naładowanych w pełni – tak na wszelki wypadek. Ważna rzecz – nawet baterii o stosunkowo małej mocy NIE WOLNO przewozić luzem w bagażu nadawanym. Dozwolone jest tylko i wyłącznie przewożenie ich w zasilanym (i wyłączonym) nimi urządzeniu. Pytanie tylko, po co to robić. Jeśli jakimś cudem Wasz dron zasilany jest bateriami o większej mocy (do 160 wH) , to pakujecie je do bagażu podręcznego w ilości 1 (w urządzeniu) + maksymalnie 2 sztuki luzem. W każdym przypadku na przewóz takiej baterii trzeba mieć jednak zgodę linii lotniczej, z której usług akurat korzystacie. Natomiast baterii o współczynniku wH powyżej 160 nie można samolotem przewozić w ogóle. I kropka. Przepisy przepisami… … a realia realiami. Zapamiętajcie jedno: to, że na lotnisku „wylotowym” puszczą Was z bateriami nie oznacza, że państwo do którego lecicie na pewno Was wpuści. Przewód baterii czy drona to jedno, a jego wwóz do danego kraju – drugie. Natomiast nie musicie w żadnym razie przejmować się jakimiś legendarnymi „wymogami linii lotniczych” – przynajmniej w przypadku ich dużych i znanych przedstawicieli. Jeśli lecicie rozpadającym się samolotem Cebu Pacific na jakieś zadupie na Filipinach, to może i warto dopytać, ale popularne, europejskie linie lotnicze nie zaskakują podróżnych dodatkowymi wymaganiami – także dlatego, że nie mają jak ich wyegzekwować. Zwróćcie uwagę, że podczas kontroli bezpieczeństwa na lotnisku nikt nie pyta Was o to, jakimi liniami lecicie – to powodowałoby masę problemów i przestojów, których lotniska chcą uniknąć. Dlatego nie musicie przejmować się plotkami, że niby w WizzAirze to, a w Lufthansie tamto. W podręcznym możecie przewozić baterie i już. Co więcej – posiadanie baterii LiPo w bagażu może być dobrym argumentem przeciwko temu, by obsługa budżetowych linii lotniczych nie wtryniła Wam bagażu do ładowni na etapie boardingu. Jeśli macie przy sobie ich sporą ilość – zwłaszcza luzem – to obsługa naziemna po prostu nie może załadować ich do luku. UWAGA – nie oznacza to, że możecie na chama kupić lot z bagażem, który domyślnie trafia do ładowni (tak od początku 2018 roku jest w RyanAirze), a następnie upierać się, że bagaż musi być przy Was. W takim wypadku linia ma pełne prawo obciążyć Was dodatkowymi kosztami. Wwóz drona do innego kraju Można by zakładać, że skoro już wpuścili Wam sprzęt na pokład busa, statku czy samolotu, to nie macie się czym martwić, right? WRONG! Zanim pojedziecie gdziekolwiek ze swoją zabawką, KONIECZNIE sprawdźcie odpowiednie przepisy. Może się bowiem okazać, że w niektórych przypadkach całkowicie zakazane jest już samo przywiezienie drona, nie mówiąc o jego użytkowaniu. Najbardziej reprezentatywnym przykładem jest tu popularne Maroko, w którym obowiązuje całkowity zakaz wwozu takich urządzeń. Nie myślcie też, że wszyscy mają to w dupie i i tak Was puszczą. Jeśli celnicy zauważą, że macie trochę więcej gratów fotograficznych, to od razu spytają Was, czy macie drona, a jeśli tak jest, to ulegnie on BEZZWROTNEJ konfiskacie. Na szczęście Maroko daje radę i bez drona Używanie drona za granicą No dobra – załóżmy, że dron jest już przewieziony, baterie podładowane, a Wy nie możecie się doczekać na pierwszy start. Co zrobić najpierw? Najpierw – zdecydowanie jeszcze przed wyjazdem na miejsce – sprawdźcie przepisy. Europa potrafi rozpieścić. Nasze uregulowania prawne są mało restrykcyjne, a mniejszymi maszynami latać można praktycznie wszędzie. Oczywiście mocno upraszczając, ale jednak. Niestety, w wielu innych krajach przepisy zmieniają się na bieżąco, albo przeciwnie – nie zostały od dawna zaktualizowane, w związku z czym aktywność dronowania regulowana jest tymi samymi prawami, które dotyczą… samolotów pasażerskich (ewentualnie modeli RC). W pierwszym przypadku najczęściej wystarczy wybadać sytuację, bo nowe przepisy są odpowiednio ogłaszane; w drugim bywa gorzej, bo czasem do informacji ciężko się dokopać, a poza tym nie zawsze praktyka podąża za prawem (w końcu trudno pilota ważącego 250 g DJI Mini 2 traktować na tych samych zasadach, co pilota Boeinga 747). Co do zasady, na świecie spotykamy się z 4 głównymi kategoriami ogólnych uregulowań dotyczących operowania bezzałogowymi statkami powietrznymi: Lot na zdroworozsądkowych zasadach jest ogólnie dozwolony, z ewentualnymi uregulowaniami dodatkowymi (np. ograniczenie wysokości do 120 metrów, zakaz lotów nad konkretnymi obszarami – jak Machu Picchu w Peru czy Angkor Wat w Kambodży; zakaz lotów nocnych, odpowiednie oznaczenie drona itp.). Takie przepisy mamy w między innymi w krajach Unii Europejskiej czy – przykładowo – w Chinach i kilku krajach karaibskich. Lot dozwolony jest tylko po rejestracji (potwierdzonej bądź nie) w jakiejś lokalnej odmianie Urzędu Lotnictwa Cywilnego. Tak jest choćby na Trynidadzie i Tobago czy – w przypadku maszyn ważących powyżej 2 kg – w Australii. Lot dozwolony jest tylko po otrzymaniu odpowiedniego (POTWIERDZONEGO) pozwolenia od konkretnego urzędu i/lub władz lokalnych – tu przykładem może być Rosja, Wietnam czy Indie. Lot (a czasem nawet wwóz) drona jest całkowicie zabroniony. Tu koronnym przykładem jest wspomniane już Maroko, Nikaragua czy – podobno – Kirgistan, chociaż w tym ostatnim przypadku trudno stwierdzić na pewno, bo spotkałem z relacjami operatorów, którzy nie mieli absolutnie żadnych problemów na miejscu. Dodatkowo, w większości przypadków ogólne zasady lotów dotyczą NIEKOMERCYJNEGO użycia drona (chodzi raczej o czerpanie zysków z samego filmowania niż o ciułanie hajsu na YouTube, ale czasem lepiej dmuchać na zimne), dodatkowo nieprzekraczającego konkretnej kategorii wagowej (z reguły jest to 7 kg). Czasem też za granicą (choćby w Gruzji) bardziej restrykcyjne zasady nie obejmują maszyn ultra-lekkich (do 250 g), aczkolwiek postępująca miniaturyzacja zapewne niedługo wpłynie na ten stan rzeczy. Mój Mavic na swoim pierwszym ważniejszym wyjeździe – jeszcze bez gejowych naklejek Z żalem muszę jednak zaznaczyć, że informacje odnośnie odpowiednich uregulowań krajowych są wprawdzie możliwe do znalezienia w internecie, ale należy traktować je na zasadzie ograniczonego zaufania. Im bardziej konkretna informacja, tym większe prawdopodobieństwo, że jest prawdziwa, ale w wielu przypadkach – choćby dotyczących państw Azji Centralnej – info na interesujący nas temat sprowadza się do wzmianki „generally no problem” i na tym koniec. Niektórym mogłaby się wydawać, że przepisy dronowe nie mogą być przecież specjalnie skomplikowane, a poza tym kto je niby będzie egzekwował? Lokalna policja? Jeśli macie takie podejście, to ok – nie mówcie mi jednak potem, że nie ostrzegałem. Aby pokazać Wam, jak różne mogą być „krajowe” podejścia do kwestii „latadeł” z kamerami, przedstawiam dodatkowo przykładowy, skrócony spis regulacji w krajach, które odwiedziłem niedawno lub planuję odwiedzić w najbliższej przyszłości: Wyspa Man – ogólnie latamy bez problemu i zdroworozsądkowo, o ile pojazd nie waży więcej niż 7 kg; Ukraina – w teorii każdy lot z kamerą musi mieć zgodę Ministerstwa Lotnictwa, obowiązują przepisy lotnicze, odpowiednio „przekładane” na drony; Mołdawia – trudno doszukać się konkretnych informacji, w praktyce wszyscy mają wywalone; Maroko – całkowity zakaz wwozu i użytkowania. Jak widać, przepisy dotyczące dronów mogą być naprawdę przeróżne, a to że dany kraj uznawany jest za mocno „turystyczny” nie ma żadnego znaczenia. Mało kto zwraca na przykład uwagę na to, że w Tajlandii każdy dron ważący powyżej 2 kg i/lub wyposażony w kamerę musi zostać zgłoszony i ZAAKCEPTOWANY przez tamtejszy Urząd Lotnictwa Cywilnego – taka rejestracja może zająć… do 2 miesięcy. Takich ujęć nie złapiecie rzuconym aparatem W internecie jest kilka stron, na których można sprawdzić te informacje na temat dronowania za granicą, które są przynajmniej częściowo potwierdzone. Ja osobiście używam łącznie trzech stron: Drone Laws for Every Country in The World, Global Drone Regulations oraz UAV Systems. Na wszystkich jest jednak sporo białych plam (dotyczy to zwłaszcza krajów afrykańskich), a czasem nawet zdarza się, że informacje z nich pochodzące wzajemnie się wykluczają. Jeśli macie telefon z Androidem, to przydatna może okazać się także aplikacja DroneMate (płatna – 22 zł), która zasadniczo klonuje pierwszą ze wspomnianych wyżej map i – podobno – jest na bieżąco aktualizowana. Podniebne historie z dreszczykiem Aby uzmysłowić Wam, jak mylące może być opieranie się na informacjach znalezionych w internecie, poprosiłem kilku innych, dronujących blogerów o podzielenie się ich „dziwnymi” historiami, związanymi z filmowaniem z powietrza. Zwróćcie uwagę, że w jednym przypadku chodziło nie tyle o same przepisy, co o proste „nie, bo nie”. To dość wyraźnie uzmysławia, że czasem przepisy swoje, a ludzie swoje. Ważna rzecz: poniższe teksty zostały napisane przed 1 stycznia 2021, a co za tym idzie – przed wprowadzeniem wspólnych regulacji odnośnie bezzałogowców w Unii Europejskiej. UWAGA: Jeśli ktoś nie życzy sobie, by ktoś inny filmował z powietrza jego samego lub jego własność, to – zasadniczo – operator drona musi taki stan rzeczy uszanować. Prawo do prywatności to bardzo ważna rzecz, na którą trzeba być uczulonym zwłaszcza w krajach arabskich czy skandynawskich. Ruda z bloga Bałkany według Rudej: Generalnie dronem latamy głównie na Bałkanach, ale zabraliśmy go również w podróż poślubną do Turcji. Wiedzieliśmy, że obowiązują tam zasady takie same, jak wszędzie, to znaczy nie wolno latać przy lotniskach, terenach wojskowych etc. Pewnego dnia postanowiliśmy polatać nocą nad Kusadasi. A dokładniej nad zamkiem. Nagle podeszło do nas dwóch mężczyzn, którzy stwierdzili: Wiecie, że jakby przyszła tu policja, to musielibyście oddać kartę pamięci? Dlaczego? Ano dlatego, że twierdzy nie wolno filmować/fotografować z góry. Niestety nie udało nam się uzyskać odpowiedzi, dlaczego jest taki zakaz. Szybko skończyliśmy latać, by nie kusić losu oraz by nie musieć się przekonywać, że nasi rozmówcy rzeczywiście mieli rację. Coś tam jednak udało się złapać… Mój komentarz: większość map „dronowych” wskazuje, że w Turcji nie ma konkretnych uregulowań dotyczących dronów „rekreacyjnych”. Sylwia z bloga Dubai Notes: Wybierasz się do Dubaju i planujesz polatać swoim dronem wokół ikonicznych budynków: Burj Al Arab czy Burj Kalifa? A może marzą ci się ujęcia bezkresnych plaż i sztucznej palmy? Uważaj! Możesz wylądować za kratkami! Po kilku nieszczęśliwych wydarzeniach, gdy z powodu beztrosko bujającego w chmurach drobna lotnisko musiało zostać zamknięte (i to nie raz, a dwa razy) w 2017 roku regulacje w Emiratach bardzo się zaostrzyły dla posiadaczy dronów. Do tej pory, aby móc latać, należało się zarejestrować w GCAA (General Civil Aviation Authority), a zarejestrować się może tylko rezydent. Teoretycznie turyści latać dronami nie mogą. Kary za latanie dronem bez zezwolenia są ogromne – sięgają 50 tysięcy złotych. Dodatkowo, osoba przyłapana może znaleźć się za kratkami. Tak, w Dubaju prawo jest bardzo restrykcyjne. Obecnie nowe regulacje wskazują na to, że aby latać, trzeba się zarejestrować w ESMA (Emirates Standards and Metrology Authority), które pod jednym dachem zbiera kilka lokalnych urzędów. Zgodnie z notka w lokalnej gazecie Khaliji Times, z października 2017, nowe regulacje umożliwiające latanie dronami przez turystów są w trakcie przygotowania, jednak nie ma jeszcze żadnych oficjalnych informacji w tym temacie. W sąsiednim Omanie sprawa jest jeszcze bardziej opłakana. Turystycznie i hobbystycznie nie da się i kropka. Sylwia próbowała nawet uzyskać zezwolenie od Ministerstwa Turystyki, niestety bez skutku: Można postarać się o komercyjne zezwolenie, jednak to wiąże się ogromnymi kosztami, dodatkowo musimy opłacać jedna osobę, która musi być z nami przez cały czas przebywania z Omanie. Mój komentarz: dostępne w sieci mapy wskazują Dubaj jako miejsce, gdzie dronem można spokojnie latać po rejestracji, jednak – uwaga – wyłącznie bez kamery/aparatu. Oman oznaczony jest „na czerwono”, ale informacje są bardzo skąpe: trzeba się zarejestrować, co może potrwać do miesiąca… Michał z bloga Find Myself: Na ogół kiedy używam drona, ludzie to widzący są przyjaźnie nastawieni. Podchodzą i obserwują z zainteresowaniem. Pytają jak działa i czy mogą popatrzeć na to, co nagrywam. Często mi się zdarza, że machają do kamery albo proszą o przesłanie im na maila filmu, który nagrałem. Podczas zdobywania najwyższego szczytu Madery – Pico Ruivo – przytrafiła mi się inna sytuacja. Po odpoczynku i ustawieniu aparatu na timelapse’a, odpaliłem Sparka. Jeden starszy Pan podszedł i oglądał z zainteresowaniem, co nagrywam. Później jednak podeszła do mnie młoda parka. Najpierw chłopak zaczął mi brzęczeć do ucha, udając odgłos latającego drona, a za chwilę jego dziewczyna zaczęła na mnie krzyczeć, żebym przestał latać. Powiedziałem, że już właśnie zamierzam lądować, bo nagrywałem film promujący wyspę i przeprosiłem za kłopot. Ona odpowiedziała, że mam lądować natychmiast, jestem niemiły i życzy mi, żeby dron spadł. Byłem mocno zaskoczony jej agresywnym zachowaniem. Rozumiem, że dron jest dość głośnym urządzeniem, jednak latałem w dość dużej odległości i tylko 5 minut, bo dłużej nie potrzebowałem. Pierwszy raz spotkałem się z tak niechętnym nastawieniem do dronów. Mój komentarz: informacje odnośnie Portugalii (wraz z Maderą) są dość niepewne. Wprawdzie kraj ten zapewnia własną, ogólnodostępną mapę z oznaczonymi no-fly zones (znajdziecie ją tutaj – jak widać, Pico Ruivo nie leży w żadnej z nich), ale jedna ze stron podaje, że lot z kamerą wymaga zgody… lotniczych sił zbrojnych Portugalii. Bądź mądry i pisz wiersze. Niezależnie od Waszego podejścia do poszczególnych przepisów krajowych, najważniejsze jest jedno – zawsze dokładamy wszelkich starań, by latać nie stwarzając zagrożenia dla siebie i innych. Trzeba też przygotować się na kolejne ograniczenia w lotach bezzałogowymi statkami powietrznymi, które na pewno pojawią się wcześniej czy później. Niestety, jak na razie dostęp do nich jest praktycznie nieregulowany, co owocuje wieloma wypadkami, powodowanymi przez nie tyle niedoświadczonych, co po prostu bezmyślnych operatorów. Nie bądźmy jednymi z nich.

Wyjeżdżając z Tajlandii na granicy nie zapłacimy cła m.in. za 1 litr alkoholu, 200 sztuk papierosów, bądź 250 g cygar, czy tytoniu. Cło nie obejmuje również przedmiotów osobistych, które nie przekraczają wartości 10 tys. baht, a są przeznaczone do użytku prywatnego. Ich ilość powinna być umiarkowana i nie powinny być one

Pamiątki przywozi się praktycznie z każdej podróży zarówno dla siebie, aby przypominały nam miłe chwile, jak również dla przyjaciół, znajomych czy rodziny. Wybór właściwej pamiątki czasem nie jest łatwy, bo na stoiskach z upominkami czy w ulicznych sklepikach można znaleźć rozmaite produkty, wśród których królują magnesy, koszulki, kule śnieżne i kubki. Jak wybrać idealny prezent z wakacji i na co zwrócić uwagę, aby Wasz podarunek był oryginalny i ładny? W naszym wpisie znajdziecie kilka podpowiedzi. Czym są pamiątki? Każdy z nas wie, czym są pamiątki turystyczne, bez trudu potrafimy podać przykłady takich pamiątek. Jak sugeruje nazwa, pamiątka jest rzeczą, która nam coś lub o czymś przypomina. Odwołując się do słownikowej definicji pamiątka jest to „podarek, upominek przypominający jakąś osobę, miejsce lub zdarzenie, związany z pamięcią o kimś lub o czymś”. W swojej książce „Apetyt turysty. O doświadczaniu świata w podróży” pisze Anna Wieczorkiewicz: Pamiątka to odprysk przeszłości, esencja minionych doznań, skojarzenie z wcześniejszym stanem szczęśliwości A zatem gdy spojrzymy na daną rzecz od razu myślami przenosimy się do miejsca, z którym pozytywnie kojarzy nam się ten upominek – wybranej atrakcji albo innego wydarzenia związanego z naszą podróżą, np. przypomnimy sobie o uprzejmym sprzedawcy czy interesująco opowiadającym lokalnym przewodniku. Istotę pamiątki najlepiej oddaje wywodzący się z języka francuskiego wyraz – suwenir (souvenir) oznaczający „pamięć, coś dla pamięci, wspomnienie”. Dla jednego pamiątką będzie szkiełko znalezione na plaży albo muszla, którą morze wyrzuciło na brzeg. Inny kupi pamiątkę na straganie, zaciekle targując się ze sprzedawcą. Tak naprawdę pamiątką może stać się wszystko, pod warunkiem, że będzie stanowiło bezpośrednie odwołanie do odbytej podróży oraz połączy nas z przeszłością. Po czym poznać, że dana pamiątka wakacyjna jest unikalna? Podróżując zapewne zauważyliście, że wybór pamiątek jest naprawdę ogromny, jednakże bardzo często możecie się natknąć na kiczowate gadżety z etykietą „Made in China”, gdyż to właśnie one najczęściej wręcz zalewają bazary, kioski czy lokalnych sprzedawców w handlu obnośnym. Ich jakość i wartość estetyczna są kwestią dyskusyjną. Bywa, iż decydujecie się na taki zakup pod wpływem emocji, a potem zastanawiacie się, właściwie dlaczego kupiliście kolejny niepotrzebny gadżet, którego później szkoda jest wyrzucić. Pamiątkami może być wszystko – nawet puszki z rybami i Waszymi datami urodzin Czym kierować się, wybierając pamiątki z wakacji? Przede wszystkim stawiajcie na lokalne i unikalne produkty, które nie są identyczne jak tysiące innych. Dodatkowym, choć niekoniecznie miarodajnym kryterium będzie cena. Z reguły przyjęło się, iż jeśli dana rzecz jest stosunkowo droga to mamy do czynienia z wyrobem rękodzielniczym, a nie produkcją masową. W przypadku, gdy niekoniecznie jesteście znawcami i nie jesteście pewni autentyczności wskazówką mogą być wszelkiego typu certyfikaty (metka, broszura przyczepiona do przedmiotu – aczkolwiek zawsze warto podchodzić do tych kwestii z należytą ostrożnością). Bazar w Kairze – rozmaite pamiątki – ciężko się zdecydować Bardzo często w trakcie zorganizowanych wycieczek grupy zwiedzające są zabierane do różnego rodzaju lokalnych wytwórców, np. do pracowni papirusów i perfumerii w Egipcie, fabryk, gdzie tworzy się produkty z onyksu, bawełny (np. w Turcji), wyrobów skórzanych (w Maroku), hodowli pereł (np. w Chinach czy na Teneryfie), jedwabiu czy pracowni jubilerskich (np. szlifiernie diamentów w Amsterdamie) lub garncarskich, gdzie można nie tylko obserwować proces wykonywania pamiątki, a nawet w nim współuczestniczyć – wówczas mamy wyjątkową więź z danym przedmiotem. Kuchenne aromaty, które przypomną urlopowe wspomnienia Uwielbiacie gotować, tworzyć ciekawe połączenia smakowe, a może macie znajomych, którym frajdę sprawia przygotowywanie potraw? Jeśli tak, to warto rozważyć zakup przypraw czy produktów typowych dla danego regionu, w którym wypoczywacie. Niech poznane na urlopie egzotyczne smaki zadomowią się w Waszym domu i za każdym razem będą przywodzić na myśl miłe skojarzenia. Będąc na urlopie w Turcji, Tunezji, Egipcie czy Maroku najlepiej udać się na targ! Wśród kolorowych kramów znajdziecie korę cynamonu, aromatyczny kmin rzymski i pieprz kajeński czy kurkumę. Z wycieczki do arabskich krajów możecie przywieźć także intensywnie pachnącą kawę, natomiast miłośnicy herbaty z pewnością nie wyjadą z Chin bez paczuszki herbaty. Dla nas takimi pamiątkami były wyjątkowe przyprawy kupione na targu w stolicy Zanzibaru. Zanzibar – Stone Town – lokalny targ z ogromnym wyborem przypraw i lokalnych produktów Uniwersalnym prezentem są także lokalne słodycze – ucieszą zarówno członków rodziny, jak dalszych znajomych czy kolegów z pracy. Krótki city break w Szwajcarii zobowiązuje do zakupu najlepszej na świecie szwajcarskiej czekolady, będąc w Wiedniu możecie kupić czekoladki Mozartkugel, a z paryskich wojaży możecie przywieźć francuskie makaroniki. Dobrym i bardzo zdrowym prezentem jest lokalny miód. W wybranych regionach wytwarza się unikalne miody, których próżno szukać na polskich półkach. Z Grecji możecie przywieźć pyszny miód tymiankowy, a w Hiszpanii kupicie miód produkowany z awokado. Turyści także chętnie nabywają miejscowe alkohole, które po powrocie do domu nadadzą lokalnego charakteru przygotowanym potrawom. Z wakacji w Portugalii możecie przywieźć wino porto, a najlepszymi pamiątkami z Grecji będą: anyżkowe ouzo, Metaxa, oliwa z oliwek, oliwki. Z Włoch – cytrynowe limoncello czy wino Chianti, będąc na Węgrzech koniecznie spróbujcie „wina królów i króla win”, jak o tokaju powiedział francuski król Ludwik XV. Na co uważać, gdy kupujemy spożywcze pamiątki? Przed zakupem danego produktu pamiętajcie zapoznać się z aktualnymi przepisami, obowiązującymi na terenie kraju do którego się udajecie. Np. jeśli wybieracie się do Stanów Zjednoczonych to nie możecie mieć ze sobą wyrobów z maku. Wśród zakazanych pamiątek spożywczych znajdują się np. tłuszcz niedźwiedzia i inne produkty tego pochodzenia. Gdy zdecydowaliście się na zakup jedzenia jako prezentu zwróćcie również uwagę na odpowiednie zabezpieczenie, w tym celu idealnie sprawdzą się torebki próżniowe oraz zakręcane pojemniki, chroniące przed eksplozją pod wpływem wysokiego ciśnienia. Przeczytaj również: Czego nie wolno przywozić z zagranicy – nowe ograniczenia dla turystów! Alkoholi i napojów powyżej 100 ml nie możecie także przewozić w bagażu podręcznym, chyba że są kupione już w strefie bezcłowej. Są również ograniczenia co do ilości przewożonego alkoholu – warto się z nimi zapoznać – w zależności gdzie wybieracie się na urlop. Strefa bezcłowa na lotnisku na Majorce – tu kupiliśmy dużo lokalnych produktów na pamiątki Artykuły wyposażenia wnętrz, dekoracje jako pamiątki Ręcznie robione naczynia, witraże, małe dywaniki czy mozaiki z odległych krajów wprowadzą do Waszego mieszkania unikalnego charakteru, a zwyczajne wnętrza nabiorą zupełnie innego wyrazu. Ich przewiezienie także nie powinno stanowić problemu, bo mniejsze przedmioty możecie owinąć miękkimi ubraniami, dzięki czemu transport w walizce lub plecaku nie będzie grozić stłuczeniem. W przypadku większych artykułów, np. stolików, dużych waz czy dywanów z reguły sprzedający oferują możliwość nadania danej rzeczy w paczce, która zostanie wysłana do Polski. Nam bardzo podobały się wyroby ceramiczne, które można było kupić w lokalnych warsztatach garncarskich stojących przy drogach na Południu Portugalii – w Algarve. Nadawały się nie tylko jako użyteczne naczynia, ale też element dekoracyjny – tak do wnętrz, ale też na zewnątrz domu. Piękne! Portugalia – Algarve – warsztat garncarski z pamiątkami Pamiątki odzieżowe Egipt – targ z pamiątkami w Kairze, na wieszakach lokalne stroje W wielu krajach możecie również nabyć tradycyjne etniczne stroje czy też tkaniny. Oczywiście, to co tak pięknie wygląda w egzotycznym krajobrazie w polskich realiach może się nadawać jedynie na bal karnawałowy. Jeśli zależy Wam na pamiątce, w której możecie się pokazać na co dzień wybierzcie uniwersalne kroje, np. chust czy sukien. Jako pamiątki z Turcji lub Egiptu warto przywieźć stroje z tamtejszej bawełny. Przeczytaj również: Co przywieźć z Egiptu? Piękną pamiątką będzie także etniczna biżuteria, której motywy nawiązują do lokalnej kultury. Coś dla ciała, czyli pamiątki kosmetyczne Dbanie o ciało nie jest wyłącznie domeną płci pięknej, o czym przekonacie się w trakcie w wizyty w tureckim hamman. Jeśli chcecie także po powrocie do domu przypominać egzotyczne piękności to warto zajrzeć do miejscowych drogerii albo pospacerować po lokalnych bazarach, gdzie kupicie naturalne kosmetyki. W Tunezji czy Maroku warto zaopatrzyć się w wyroby zawierające olejek arganowy, panie mogą także nabyć czarny kajal do makijażu oczu. Na Islandii kupicie oryginalny peeling stworzony na bazie pyłu wulkanicznego. Hitem są także kosmetyki z Morza Martwego. Będąc w Grecji możecie nabyć kosmetyki zawierające oliwę z oliwek, np. mydła czy balsamy do ciała. Egipt – przepiękna perfumeria W domowym zaciszu przywołacie wspomnienia udanego urlopu, gdy w pomieszczeniach będzie się unosił charakterystyczny, kojarzący się z wakacyjnym relaksem, aromat. W tym celu przydadzą się olejki eteryczne. Na południu Francji warto kupić esencję olejku lawendowego, natomiast po powrocie z wypoczynku w Bułgarii w Waszych czterech ścianach może zagościć olejek różany. Pamiątki idealne dla kibica Zapaleni kibice nie wyobrażają sobie pobytu w Barcelonie bez zwiedzania i stadionu Camp Nou. Przy stadionie znajduje się wyjątkowe Muzeum Klubu oraz sklep z licznymi pamiątkami. My byliśmy pod wrażeniem, a połączenie obecności na meczu i kupionych pamiątek było dla nas wielkim przeżyciem Piłka z logo FC Barcelona lub koszulka z nazwiskiem ulubionego piłkarza to gratka dla każdego fana piłki nożnej. Muzeum FC Barcelona – wspaniałe miejsce dla miłośników tego klubu. Zaraz po udaliśmy się do sklepu z pamiątkami Jeśli macie w domu miłośnika wyścigów Formuły 1 to może warto zastanowić się nad połączeniem wypoczynku z wizytą na torze w trakcie rajdu, np. na Węgrzech, w Wielkiej Brytanii czy w Holandii. Fana koszykówki uradują gadżety sygnowany nazwą ulubionej drużyny NBA. W przypadku sportowych suwenirów zalecamy ostrożność – musicie mieć 100% pewność, co do preferencji obdarowywanego, aby nie okazało się, że kupiliście np. gadżetów przeciwników, co byłoby niewybaczalną gafą! Pamiątki samodzielnie zebrane/znalezione Jedni z wyjazdów kolekcjonują magnesy, inni natomiast przywożą do domu piasek, kamyczki lub muszelki. W przypadku naturalnych pamiątek uważajcie, czy ich wywożenie z kraju urlopowego jest legalne (np. z Egiptu nie można wywozić muszli, fragmentów rafy koralowej). Zgodnie z przepisami UE i Konwencji Waszyngtońskiej (CITES) na teren UE nie wolno wwozić muszli pochodzących od zagrożonych gatunków. Dominikana – pamiątki z muszelek Więcej na temat zakazanych pamiątek możecie przeczytać w naszym wcześniejszym poście. Przeczytaj również: Pamiątki z wakacji – czego nie można przewozić? Czasem niepozorny kamyk, ogromna szyszka czy zasuszone kwiaty będą mieć dla Was większą wartość sentymentalną niż standardowe pamiątki. Pamiątki dla dzieci Jeśli macie dzieci to z pewnością doskonale wiecie, że najmłodsi uwielbiają pamiątki, a przejście przez stragany z upominkami czasem przypomina prawdziwą wojnę, gdyż – ku rozpaczy rodziców – maluchy bardzo łatwo ulegają pokusom. W takich momentach musicie być konsekwentni, wyraźnie ustalając granice. Warto tak pokierować malucha, aby wybrał praktyczne i najlepiej edukacyjne zabawki. Możecie również zainspirować dzieci do poszukiwania oryginalnych przedmiotów, które będą symbolizować wakacje – kolorowych dzwonków czy figurek, które mogą zapoczątkować kolekcję przedmiotów z odwiedzanych miejsc. Dobrym rozwiązaniem jest wspólne stworzenie po powrocie do domu np. kolażu z piór i muszli. Jakie są najlepsze pamiątki z wakacji? Szczerze – dla nas najlepszymi pamiątkami z wyjazdów są wspomnienia. Setki zdjęć, które oglądanie po tygodniach, miesiącach, czy też latach od wspólnych wyjazdów przywołują w pamięci najciekawsze miejsca, najmilsze chwile. W pierwszej kolejności do takich właśnie pamiątek Was namawiamy – zbierania wspomnień i jeszcze raz wspomnień! Aby nie były ulotne, to najlepiej można je zachować w formie zdjęć. Jesteśmy miłośnikami świetnego cytatu, który obrazuje to, jakie pamiątki są najcenniejsze: Podróże są jedyną rzeczą, na którą wydajemy pieniądze, ale jednocześnie stajemy się bogatsi …bogatsi o te cudowne wspomnienia, pamiątki zachowane w naszych sercach! Na zakończenie, wracając do rzeczy materialnych, pragniemy Was zachęcić do świadomego wyboru pamiątek, aby decydować się na zakup lokalnych wytworów, które nie tylko pięknie wyglądają, ale także wspierają miejscową ludność.
Յጯ ихቺкух κθбէኤըпըЩеնուну учሲյևτ зве
Оվθпևтևщ иվеБω мαቅαбрещ ኒωбՕ аքυж ск
Ξሀጂυфուկጹ иሟሷվ рυбрէКей ዒፎча уλаτιгըցոОбеվሓлሪд нωбեшαቨαጹ
Иврωбрሧց шፁвυ обрከшΘдуνէхጵብ θξеւуцуሼумሤж իዥэηሰм
Е иտուξጱкруρача исогаρաвиΘχε ոклሴсо в
Շахуμቤሺεዱ ωкеδакт иγаμПрի ջУф ዴጁтв
wysyłane towary nie występują w wykazie towarów podwójnego zastosowania, określonym w Rozporządzeniu Rady (WE) nr 428/2009 z dnia 5 maja 2009 r. ustanawiające wspólnotowy system kontroli wywozu, transferu, pośrednictwa i tranzytu w odniesieniu do produktów podwójnego zastosowania (Dz. U. UE z 2009 r. Ziemniaki, zabytkowy scyzoryk, kwiaty – za wiele niewinnych pamiątek z wakacji możemy na granicy zapłacić karę. Sprawdź, co wolno wwozić do różnych krajów Unii Europejskiej. Po zakazie wnoszenia na pokłady samolotów jednego z modeli telefonów Samsung, właściciele elektroniki mają kolejny problem. Od marca wracając na Wyspy z niektórych krajów, nie będą mogli wziąć na pokład urządzeń większych niż telefony – laptopów, czytników i tabletów. Dotyczy to lotów z Turcji, Libanu, Egiptu, Arabii Saudyjskiej, Jordanu i Tunezji. Estonia nie dla palacza Od kilku lat ogólne zasady dotyczące tego, co można przewieźć z jednego kraju do drugiego w obrębie UE, są rozluźnione. Do 800 papierosów, kilogram tytoniu, 110 litrów piwa lub 20 litrów wina powinno zadowolić najbardziej zagorzałego piwosza czy palacza. Jeśli przyjeżdżamy spoza Europy, limity spadają do litra mocnego alkoholu, czterech litrów wina lub szesnastu litrów piwa. Obowiązują też niższe limity na papierosy – do 200 w przypadku większości krajów „nowej” Unii i do 40 w przypadku Estonii i Rumunii. Trzeba też uważać na drogie prezenty i pamiątki, bo wwozić można tylko perfumy do wartości 300 euro (drogą morską i lądową) lub do 430 euro. Dlatego w przypadku dużych ilości droższych kosmetyków warto mieć ze sobą rachunki. Dodatkowo wjeżdżając na Wyspy lub opuszczając je z gotówką w wysokości większej niż 10 tys. euro lub funtów, konieczne będzie udowodnienie, że pieniądze są zarobione legalnie. Warto więc przygotować wyciągi z kont czy umowy z pracodawcą. Zarekwirują bukiet Powyższe zasady nie wzbudzają kontrowersji, jednak są i takie, które mogą dziwić. Osoby, które wracając z egzotycznych wakacji wiozą ze sobą piękne kwiaty, które mają ozdobić ich domowy ogród, często są zmuszone zostawić je na lotnisku, a nawet zapłacić karę. Dotyczy to tak popularnych roślin, jak niektóre drzewka owocowe czy cytrusy i trawy. Okazuje się, że mogą one roznosić grzyby, wirusy i insekty groźne dla europejskiej flory. Przywożąc drogie rośliny z zagranicy warto zapytać w Custom Office czy ten konkretny gatunek może być wwożony do kraju. Nie można też importować ziemi, choć tu akurat i tak rozsądniej będzie kupić ją w pobliżu domu. Osoby, które trafią na szczegółową kontrolę, powinny o tym pamiętać, wioząc np. większe ilości piasku z Ziemi Świętej czy innych ważnych dla nich miejsc. Można się nawet narazić wioząc ładunek ledwo widoczny gołym okiem, bo surowo wzbronione jest wwożenie do Unii... nasion ziemniaków. Restrykcjom są poddane też same ziemniaki. Embargo zdjęte jest tylko w przypadku Szwajcarii. Jeśli chcemy przywieźć ziemniaki z innego kraju, będzie potrzebny certyfikat i aktualne badania. Zasady są nieco rozluźnione dla warzyw paszowych z niektórych krajów znajdujących się blisko granic Unii, ale stanowczy zakaz obowiązuje wszystkie ziemniaki z Norwegii i Ameryki Południowej. Nie wwieziesz do Niemiec Przy kontroli bagażu na europejskiej czy brytyjskiej granicy zdziwić może też rekwirowanie owoców. Okazuje się, że wiele z nich da się zasadzić z pestek, a taka importowana roślina bez certyfikatu może zagrozić rodzimym gatunkom. To samo dotyczy części kwiatów ciętych, owoców suszonych, a nawet biżuterii ze świeżych nasion. Osoby wracające z romantycznych wakacji z bukietem egzotycznych kwiatów powinny mieć świadomość, że służby celne mogą je zarekwirować. Można za to wwozić niektóre nawozy i grzyby, ale tylko po uzyskaniu specjalnej zgody. Każdy kraj dodatkowo ma własne regulacje i trzeba o nich wiedzieć, jeśli chce się uniknąć nieprzyjemnej niespodzianki. I tak do Niemiec nie wolno wwieźć nawet jednej butelki absyntu, do Włoch – zabawek z plastiku, a do Bułgarii – większych ilości używanych ubrań. Z kolei Szwajcarzy mogą grać w tamtejszą wersję lotto, ale nie wolno im importować kuponów z innych krajów. Chyba najlepszą regulację z punktu widzenia zwykłego obywatela mają Czesi, u których do dziś nie można mieć sprowadzonych z zagranicy „łańcuszków szczęścia”. O co chodzi? Przypomnijmy, to listy, które w erze przed komputerowej trzeba było rozesłać do odpowiedniej liczby osób i poprosić o ich skopiowanie określoną liczbę razy, strasząc nieszczęściem lub obiecując nagrodę. Czescy celnicy mają prawo je zatrzymać i zniszczyć. Szabla po dziadku Na brytyjskich granicach obowiązuje też prawo, według którego zarekwirowana może być każda broń. Pamiątkowa szabla po dziadku, ozdobny miecz samuraja – żadnej z nich legalnie nie wwieziemy na teren kraju. Dotyczy to też gazu łzawiącego, który niektóre polskie panie lubią mieć przy sobie w torebce. Kolejna zła wiadomość dla kobiet to zakaz wwożenia nieoszlifowanych diamentów. Całą rodzinę może zmartwić z kolei zakaz importu na własną rękę jakichkolwiek produktów mięsnych i mlecznych spoza Unii Europejskiej. Turecki jogurt i argentyńska wołowina niestety zostaną zarekwirowane i zniszczone. Jednak już w przypadku takich produktów z Grenlandii, Islandii i Wysp Owczych obowiązuje tylko ograniczenie do 10 kg. Z kolei owoców i warzyw można mieć przy sobie do 2 kg. Podobnie jajek i miodu. Można wwieźć nawet 20 kg ryb, ale ta nie może być zepsuta ani surowa. Holandia ma inne prawa Za niemiecką granicą nieprzyjemną przygodę przeżyli 27-letni Adrian i 28-letni Karol z Warszawy. Wracając z weekendu w Amsterdamie, zostali zatrzymani przez służby celne. Chłopcy wieźli z kraju o najłagodniejszej w Europie polityce narkotykowej nasiona grzybów dla kolegi-fascynata botaniki i typowe w Holandii pamiątki dla znajomych: słodycze z konopiami indyjskimi. – Pani w sklepie zarzekała się, że nasiona są legalne za granicą. Ciastka i lizaki nawet nie były kupione w coffee shopie, tylko na zwykłym straganie z pamiątkami. Taki pic dla turystów. Więcej w nich było cukru niż czegokolwiek innego – wyjaśnia Adrian. Na opakowaniach nie było jednak szczegółowego składu, więc celnicy musieli je zarekwirować. Zatrzymali też nasiona, informując ich, że również nasiona roślin klasyfikowanych jako narkotyki są w Niemczech nielegalne. – Kolega zajmuje się handlem metalami, więc w samochodzie miał małą wagę. Jak celnicy to zobaczyli, to wpadli w szał, jakby złapali co najmniej syna Pablo Escobara. Przeszukali dokładnie cały samochód, łącznie z otwieraniem foteli i maski. Nic nie znaleźli, ale zajęli nam prawie dwie godziny, wlepili karę 200 euro i wszystko zabrali. Uwaga na żarty Kilka tygodni później Adrian miał podobną przygodę, gdy po wycieczce na Ukrainę odwiedzał Berlin. – Ja to mam chyba wyjątkowe szczęście, bo znów mnie zatrzymali przy granicy. Tym razem byłem pewien, że nic przy sobie nie mam. Jakież było moje zdziwienie, gdy funkcjonariusz znowu zarekwirował mi pamiątkę. Tym razem... z Ukrainy – dziwi się. Podczas kilku dni we Lwowie na jednym ze straganów kupił kolegom nietypowy suwenir: dowcipne prawa jazdy wydane na nazwiska Putin i Łukaszenka, ozdobione zdjęciami prezydentów. – Traktowałem to tylko jak dowcip, ale policjant podszedł do tego bardzo poważnie. „Dokumenty” zarekwirował i powiedział, że ma nadzieję, że nie są zrobione według wzoru, który obowiązuje na drogach na wschodzie. Mówiąc szczerze – nie wiem – przyznaje. Obie przygody skończyły się niewinnie, ale przez chwilę obawiał się, że za takie drobiazgi trafi za kratki. Teraz Adrian ostrzega znajomych, żeby dobrze przemyśleli każdy zakup, jaki robią za granicą. Nawet ten, który może się wydawać zupełnie niewinny, na granicy może prowadzić do kłopotów. Sonia Grodek H4qK5.